Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

a kroku naprzód uczynić nie zdołano. Zwłoka w sprawach rzeczypospolitéj, ciągle przygotowywanych do ostatecznego rozwiązania, a niedających się rozciąć mieczem, jak węzeł gordyjski, niecierpliwiła króla najbardziéj. Mieczem bowiem tylko mogło się dokonać to, co Fleming zamierzał; z dobréj woli rzeczpospolita na radykalne zmiany swych ustaw, które wiekami z żywotem jéj się zrosły, nie mogła się zgodzić.
Poruszenie przeciwko wojskom cudzoziemskiego autoramentu, których komendy król ani Fleming do rąk hetmanów zwrócić nie chcieli, nietylko nie ustawało, lecz rosło z każdym rokiem. Zrywano jedne po drugich, wołając przedewszystkiém o przywrócenie władzy hetmanom, pozbawionym prawa lokowania wojsk, dystrybuty hyberny, wydawania asygnacyj i t. p.
Unikając osobistego występowania we własnéj sprawie, hetmanowie, a raczéj dwie ich małżonki wszechmogące, nasyłały ze swéj ręki na sejmiki szlachtę, która coraz głośniéj i zuchwaléj pokrzykując, domagała się reintegracyi panów hetmanów. Niektórzy chcieli tylko, aby im przywrócono komendę i buławę, a nie władzę „co do pióra“ (asygnacye); lecz wszyscy zarówno jednocześnie żądali odepchnięcia Fleminga, którego nie posądzano, ale obwoływano napewno wrogiem i napastnikiem na prawa i wolności rzeczypospolitéj.
Nie odpowiadając na tę wrzawę, ale ustąpić nie chcąc, Fleming, czując się jeszcze zasłabym do porwania się na zamach stanu, nowym zwrotem swéj polityki usiłował siły, któremi w Polsce rozporządzał, powiększyć. W tym celu, pod pozorem obawy od północy i potrzeby obrony, utworzył ligę, rzekomo przeciwko Piotrowi, da-