Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ona sama gotowa na koń siąść i stanąć na czele wojsk, w obronie praw rzeczypospolitéj.
Pogardliwy uśmiéch ukazał się na ustach podskarbiny.
— O! jużby teraz do Gdańska nie dojechała! — szepnęła z przekąsem; ale smutek zasępił jéj czoło. — Ha! będziemy się więc musieli jakoś obejść bez hetmanów — zakończyła. — Ale czy oni i ich żony wyjdą na tém dobrze, nie wiem. Idź wąćpan już, spocznij — dodała, rękę mu wyciągając do pocałowania — proszę o sobie pamiętać?
To mówiąc, zwróciła się i powoli, z głową spuszczoną odeszła do swego pokoju.
— Ha — rzekła do Spieglowéj, która oczekiwała na nią — dwie hetmanowe wojnę wypowiedziały królowi i feldmarszłkowi. My chyba we dwie z tobą, moja Aurorko, na czele wojsk saskich przeciwko nim wyciągniemy.
Rozśmiała się szydersko i smutnie.
— Gotujmy amazonki, nie obejdzie się bez nas!




Lat kilka upłynęło od opisanych wypadków, a w położeniu i stosunkach osób, któreśmy dali poznać czytelnikom naszym, napozór małe tylko i nieznaczące zaszły zmiany.
Obalenie Fleminga gwałtowne okazało się niepodobieństwem; podkopywano go jednak w Saksonii, starano się zohydzić w Polsce i sparaliżować tam wpływ jego. Intrygi skutkowały niewidocznie, powolnie, lecz znaczenie feldmarszałka i zaufanie jakie miał u króla słabło. Podszepty Vitzthumów, doniesienia Watzdorfa nie zdołały mu jawnie zaszkodzić, ale August stygnął i tracił wiarę w niego. Fleming przestał być wyrocznią, rachuby jego chybiły, czas upływał,