Przejdź do zawartości

Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i czegoś się jeszcze dowiedziéć lub cóś podpatrzyć, hrabina Vitzthum została sama. Potrzebowała zebrać myśli, nim przystąpi do stanowczego działania.
Pod jednym dachem z nią mieszkali Lubomirscy, zięć jéj i córka. Książę właśnie się wybiérał do Polski, mając tam króla, jadącego na sejm, poprzedzić. Wieczór spędził na zamku, ale choćby powrócił późno, Vitzthumowa chciała go widziéć samnasam dziś jeszcze. Stało się wedle jéj życzenia, bo książę poprzedził Vitzthum’a, który przy stoliku gry często całe noce spędzał. I tego dnia Lubomirski wrócił zawczasu do żony, która go zaraz do matki wyprawiła.
Słówko o księciu oboźnym, jakim on był naówczas.
Powierzchowność miał wdzięczną i szykowną, oczy czarne, piękne i wesołe, twarz rysów regularnych, bez wielkiego wyrazu, ale zdającą się oznaczać łatwe i bystre pojęcie. W mundurze generała wojsk saskich było mu do twarzy. W obejściu się nie znać już było staréj buty polskiéj, ale europejskie ugrzecznienie i wypolerowanie. Wśród dworaków Augusta nie raził książę niczém i niczém się nie odznaczał. Potrafił się zastosować do form, do tonu, do zwyczajów towarzystwa i zdawało się mu chodzić o to wielce, aby nie przypominał figur kontuszowych, z których pół-azyatyckiéj fizyognomii trochę się pocichu naśmiéwano.
Vitzthumowa wzięła go za zięcia dla tytułu, dla stosunków i czując w nim może łatwe narzędzie. Kobiéta tak przenikliwa nie mogła tego nie dostrzedz, że książę, który wszystko niezmiernie łatwo pojmował, który mówił i sądził