Strona:Sinobrody.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   6   —

trawy, nie uśmiechnął się nigdy na widok tańczących niewolnic, nie wzruszył go niczyj widok, ani też niczyje opowiadanie.
Zamyślony, z miną znudzoną, leżał po dniach całych na wezgłowiu z jedwabiu obramowanego złotemi frendzlami. Czary z winem, kosze z owocami i cukrami stały zawsze przy nim prawie nietknięte, a widok ogrodu i cudnego nieba wcale go nie obchodził.
Czego smucił się tak możny pan i takie mający skarby?
Oto miał on wielkie zmartwienie... broda jego była zupełnie niebieska.
Najprzedniejsi chemicy starali się ufarbować ją na inny właściwy ludziom kolor, przeróżni golarze zgolić ją chcieli całkowicie, ale żaden z nich nie mógł tego dokonać. Ufarbowana broda w parę minut wracała do swego pierwotnego koloru, a zgolona, odrastała natychmiast.