Nic dziw, że starzy młode lata wspominamy.
Wspomniejmy, jakie stroił Licydas zaloty.
Licydas do Likory; ta trochę patrzyła
Krzywooko[1], lecz dobrą gospodynią była.
Amintas do Neery; siła było za tą
Posagu, bo się babką chełpiła bogatą,
I w śrebrnym na każdy dzień chodzywała[3] pasie.
Onej trefnie[4] żartować, onej w tańcu było
Rej wodzić, onej samej, co żywo, służyło.
Ledwie się o pułnocy do domu wracała,
W ten czas była pognała kozy do chrościny;
Kozy w chrościnie, ona u gęstej leszczyny
Legła w chłodzie na trawie i smaczno zasnęła:
Wilczaszku! żeś tam nie był, strawka cię minęła.
A gdy do kupy zgania owce swe rozbiegłe,[5]
Trafił na śpiącą: co w nim za myśl w ten czas była,
Trudno trafić, a toli źle mu nie radziła.
Kto pragnie przyjaciela, wstydem[6] go nabywa.
Stanął tylko, by wryty; ona twardo spała.
A w tym trzoda, pasąc się, blisko nadchadzała.
On do trzody:
Owieczki, lekko następujcie.
Śpi tu piękna Neera, spania jej nie psujcie.