Strona:Seweryn Goszczyński - Sobótka.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

On się na szczudłach co żywiéj wydźwigał,
Aż zatrzeszczało tak dalej pośmigał,
Zawołał: »reta« a pewno chichotał.«[1]
— »Niech sobie lecą na szyi złamanie;
Jakoś i bez nich będziem mieć śpiéwanie«
Zawoła Salka: »niechaj lecą sobie,
Ja wam na oko, jak tam było, zrobię.
Wy téż Magiera świadom rzeczy całéj.
Ja będę Kasią, i wedle téj skały,
Będę zawodzić, i jagody zrywać,
A wy Magiera pod bukiem usiądźcie,
Będziemy sobie wzajem przyśpiewywać.
A wy Nasieka starym mnichem bądźcie.
Skryjcie się w gąszczu, i jak strach na Kasię,
Wpadnijcie na mnie; ja powiem o czasie.
No pamiętajcież!« I w zaroślach ginie.
Antosz Nasieka w gunię się ubiera,
Jak w kaptur mniszy, i siada w gęstwinie,
A z pod buczyny tak nuci Magiera:

Cobym ja dał! cobym ja dał!
Żebym we dnie i we mroku,
O zachodzie i o świcie,
Żebym całe, całe życie
Miał cię Kasiu przy swym boku.
Pół méj trzódy jabym dał!

Magiera przestał i dudą wygrywa,
A za drzewami dziéwczę się odzywa:


  1. Reta, to samo, co gwałtu, wyraz ludu polskiego.