Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czem. Był to grzmot i błysk nieprzerwany — światło błyskawic tak silne że jak w dzień widziałem góry najdalsze, drzewa na nich pojedyncze, wioski pod niemi; rozróżniałem kościół śród wioski. A wszystko śród ulewy dawno niezapamiętanéj w tych stronach. Ogromne też szkody poniosła ta okolica. Wszystkie prawie zboża były wytłuczone i z ziemią zmieszane; wszystkie drogi poryte potokami. Widzieliśmy to sami wracając w dni kilka z Drużbak. Przedstawiano mi tę burzę jako słabą próbkę burzy w górach, która całe lasy wali, całe skały rozdziera swoim grzmotem i stacza w doliny.
Wyjechaliśmy z kąpiel nie słabsi, nie zdrowsi jak przyjechaliśmy do nich. Mój czas przeszedł mi bardzo przyjemnie, a na de wszystko przybyło mi wyobrażenie o Ziemi Spiskiéj — i widok Łomnicy. Teraz jestem pewny że ją widziałem.