Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tu z prawdziwą roskoszą zapisuję miłą mi wdzięczność dla zacnego męża, który mi dostarczał nietylko największą część podobnych wiadomości, ale z niezmordowaną cierpliwością wtajemniczał mię, że tak powiem, w życie Podhala. Niebyło prawie usługi, któréj-by mi w tym celu nie ofiarował, do któréj-by nie był gotów. Jemu to winienem po wielkiéj części com się dowiedział o téj okolicy, com w niéj widział. Chociaż obcy rodem téj ziemi, ale się wnarodowił swoją dla niéj miłością, i przez to miał siłę i wytrwałość zbadać ją wielostronnie i głęboko. Wiém od niego, że myśli nawet o publiczném podzieleniu się ze spółziomkami zasobem swoich wiadomości w tym przedmiocie. Bardzo mu życzę, bardzo pragnę aby swoje przedsięwzięcie mógł przyprowadzić do skutku. O ile go znam, mam prawo sądzić, że dzieło jego byłoby dokładniejsze, ciekawsze, użyteczniejsze, byłoby obrazem zupełniejszym tajemniczéj dotąd strony Tatrów, przeszłości téj ziemi i ludu w jego stanie obecnym, jak wszystko co dotychczas o Tatrach ogłoszono. Spodziewam się tém więcéj po jego pracy, że sam jest skromny i bez żadnych do autorstwa pretensyi, powoduje nim tylko miłość naszéj ziemi i chęć przysłużenia się jéj czém może. Położenie też jego sprzyja mu bardziéj niż komukolwiek. Jeżeli kiedy, szanowny i kochany mężu, dojdą cię te słowa, przyjmij je jako wyraz wdzięczności i pamięci, które ci zawsze zachowam.