Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

leźć coś podobnego. Obok łóżka stał stolik, na nim taca, na niej zaś spodek przykryty serwetą.
Uczuła się trochę głodną, zdjęła przeto serwetę ze spodka, ale nie znalazła tam żadnego pożywienia, jeno wielki, błyszczący, nowy talar bity!
Zrazu pojąć nie mogła, jak się to wszystko stało, ale po chwili zrozumiała, że ciotka wydobyła wszystko z małej Nory. Maja Liza uczuła takie wzruszenie i doznała takiej szczęśliwości, że rozpłakała się znowu, a popłakawszy zasnęła.
Spała bez przerwy, aż zegar ścienny w sąsiedniej izbie wydzwonił godzinę trzecią. Spojrzawszy na stolik, przekonała się, że talar znikł, natomiast nastawiono mnóstwo doskonałych przysmaków. Przeraziła ją zrazu strata talara, ale pomyślała, że musi być w dobrych rękach, i uspokojona podjadła sobie nieźle.
Skończywszy, uczuła się tak wzruszoną tem i dowodami dobroci, że rozpłakała się ponownie i łkając jeszcze zasnęła.
Zbudziwszy się znów, spostrzegła, że zapadła noc. Ale na kominku połyskiwał wesoło ogień, a przy łóżku stała ciotka i patrzyła na nią.
Pierwszą rzeczą, jaką uczyniła, było, iż przeprosiła ją najuprzejmiej, że poważyła się odesłać talara właścicielowi. Właśnie zdarzyła się okazja do Henriksbergu, przeto wręczyła pieniądz woźnicy z poleceniem, by się dowiedział, który z kowali był