Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy wszystko przeczytano, i właśnie chłop miał wstać i powiedzieć, że przecie nie może się zdecydować do sprzedaży, syn jego pochylił się nad nim i szepnął mu do ucha: „Ojcze, dwór, albo ja. Cokolwiek byście uczynili, ja w każdym razie wyjeżdżam“.
Chłop był tak zaabsorbowany myślą o swym dworze, że nie przyszło mu wcale na myśl, iż syn jego mógłby wyjechać bez niego! A więc tak, syn w każdym razie wyjedzie. „Wydaje mu się to, co prawda niezrozumiałem — co do niego, to z pewnością nie wyjechałby, gdyby syn został.
Ale to rzecz jasna, że musi wyjechać wraz z synem.
Przystępuje do biurka, gdzie kontrakt czeka jego podpisu. Inspektor fabryki wsunął mu pióro między palce i wskazuje na papier, „Tu mówi — tu musicie podpisać: Hök Matt Erykson“.
Stary bierze pióro, a równocześnie przypomina sobie dokładnie, jak przed trzydziestu i jeden laty podpisał również kontrakt, na mocy którego nabył kawał nieurodzajnej gleby.
Przypomina sobie, że podpisawszy kontrakt, poszedł obejrzeć swoją własność. I wtedy powiedział sobie: „Patrz, co ci Pan Bóg dał; tu będziesz miał robotę na całe życie“.
Inspektor fabryczny sądzi, iż chłop waha się,