Strona:Selma Lagerlöf - Dziewczyna z bagniska.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ła się przestraszyć! Napewno nie dałaby takiej odpowiedzi gdyby była przytomna. Wierzaj mi, że musi teraz tego żałować.
— A niech sobie żałuje! — odrzekł Gudmund. — Już ją poznałem. Wiem, że myśli tylko o sobie. Rad jestem, że mnie nie chciała.
Helga zagryzła usta, jakby się bała, że może za dużo powiedzieć.
To wszystko dało dziewczynie dużo do myślenia. Chodziło jej nietylko o to, aby zetrzyć z Gudmunda plamę mordercy. Chciała zagładzić niezgodę między nim, a narzeczoną. Spróbuje to uczynić przy pomocy tego, co jest jej wiadome.
Umilkła i rozważała. Gudmund zaczął jej mówić o swej miłości. Ta okoliczność wydała jej się najmniej dla niego w tej chwili pożądaną. Już to samo było złe, że ominął go bogaty ożenek, a stało by się jeszcze gorzej, gdyby poślubił taką mizerotę, jak ona.
— Cicho! Nie gadaj mi tych głupstw! — rzekła, wstając porywczo.
— Czemuż to nie mam ci o tem mówić? — spytał, pobladłszy.
— Może tak samo, jak Hildur, boisz się mnie?
— A gdzieby tam!
Chciała mu wytłumaczyć, że nie powinien sam sobie zguby gotować. Ale on nie chciał słuchać.
— Dawniej istniały podobno kobiety, które w chwilach nieszczęścia były dla mężczyzn podporą. Dziś takich nie znaleźć — rzekł podstępnie.
Helga zadrżała. Chciała zarzucić Gudmundowi ręce na szyję, ale się nie ruszała. Musiała być rozważną.
— Pójdę do więzienia. Nie mam prawa cię prosić, abyś została teraz moją żoną. Ale gdybym wiedział, że