Strona:Selma Lagerlöf - Dziewczyna z bagniska.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Erland Erlandsson wstał również i przeszedł do swego pokoju po tytoń. Przybijając fajkę, zobaczył przechodzącego Gudmunda. Pokój jego nie wychodził na podwórza, jak izba główna, lecz na ogródek, gdzie stało parę rozrosłych jabłoni. Na końcu ogrodu było małe bagnisko, wysychające doszczętnie w ciągu lata. Rzadko kto szedł w tę stronę ogrodu. Erland, zdumiony, co tu mógł robić jego syn, śledził go oczami. Zobaczył, że wyciągnąwszy z kieszeni jakiś przedmiot, rzucił go do wody. Później przelazł przez płot i zniknął na gościńcu.
Gdy Erland stracił syna z oczu poszedł sam nad bagnisko i wszedł w zamuloną wodę. Po chwili nastąpił na jakiś przedmiot. Była to rękojeść złamanego noża. Obejrzał ją na wszystkie strony, później schował do kieszeni. Za chwilę wyciągnął i znów oglądał. Zrobił to kilka razy nim wszedł do domu.


∗             ∗

Gudmund wrócił późno nocą. Rzucił się na łóżko, nie dotknąwszy jedzenia.
Erland Erlandsson spał żoną w pokoiku, od ogrodu. O brzasku dnia Erland usłyszał szmer kroków pod oknami. Wstał, odsunął firankę i znów zobaczył syna, idącego w stronę bagna. Nim wszedł do wody zdjął obuwie i skarpetki. Przeszedł bagnisko w różnych kierunkach, jakby czegoś szukał. Poczem spojrzał na brzeg, chcąc zapewne wrócić, lecz po chwili rozpoczął poszukiwania na nowo. Całą godzinę patrzał ojciec na syna. Gudmund wrócił do domu i położył się spać.
W niedzielę, na Zielone Świątki, Gudmund miał jechać do kościoła. Gdy zaprzęgał konia, ojciec przechodził przez podwórze.