Strona:Selma Lagerlöf - Cmentarna lilja.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zwróciła się do przekupnia, który jeszcze pracował nad trumną.
— Słuchaj, rzekła, pozwól mi się ukryć w twoim worku i zanieś mnie do domu.
Przysunęła się do wypchanego towarem worka i chciała rozwiązać rzemyki.
— Nie rusz mego worka z gniewem zawołał przekupień i wyrwał jej rzemyki z ręki.
— Co tu robić, aby go uczynić posłusznym?
Na trawie leżały skrzypce, Ingryda bezwiednie wzięła je do ręki.
Zaledwie się ich dotknęła, gdy Gunnar wpadł w szał i grubjańsko wyrwał je z jej ręki.
Strasznie był oburzony, gdy kto dotknął się jego skrzypiec.
— Mój Boże, gdzie ja się ukryję, rozpaczliwie myślała dziewczyna.
Próbowała sobie ująć dalekarlijczyka, obiecując mu, jak dziecku, różne piękne rzeczy.
— Poproszę ojca, to kupi od ciebie cały tuzin kos. Zamknę do budy wszystkie psy, gdy ty do nas przyjdziesz. Poproszę matki, aby ci dała dobry obiad.
Gunnar był nieubłagany.
Ingryda przypomniała sobie zamiłowanie Gunnara do muzyki.
— Jeżeli mnie zaniesiesz do domu, będę ci grała.
Uśmiech przemknął po jego ustach. Całemi wieczorami będę ci grała. Zagram co tylko zechcesz.