Strona:Selma Lagerlöf - Cmentarna lilja.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ny rozwiała się. Któż to do niej mówi? więc ona nie śni? poraz pierwszy ogarnął ją strach. Zrozumiała, że leży w trumnie, że niebawem grudki gliny mogą ją zasypać i nikt jej krzyku nie usłyszy z głębi grobu. Poznała „kozła“ i wyciągnęła ręce do niego.
— Na Boga, chodź do mnie, — prosiła rzewnie.
— Dobrze, ale czy ty sobie stąd pójdziesz?
— Pomóż mi wyjść.
Przeciskając się pomiędzy ścianą mogiły i trumną podszedł do niej, wyjął z trumny i posadził na nasypie mogiły.
Dziewczyna objęła go za szyję, przytuliła się do niego i zapłakała.
Uczucie wdzięczności przepełniło jej serce. Co by się z nią stało, gdyby on nie podniósł wieka jej trumny? Strach nawet o tem pomyśleć. Chciała mu podziękować i przytuliła się jeszcze mocniej do jego szerokiej piersi.
Dalekarlijczyk oswobodził się wnet z jej objęć i znów spuścił się do grobu. Ułożył porządnie prześcieradło w trumnę i przyśrubował wieko.
Teraz już grób będzie milczał, a skrzypce przypomną sobie swój śpiew.
Ingryda siedziała na trawie i rozglądała się wokoło. Ujrzała rzęd koni i bryczek pod kościołem, domyśliła się, że lud jest na nabożeństwie i wnet wróci tu, aby dokończyć zasypania grobu.
Tylu ludzi ją zobaczy, a ona nieubrana, będą ją potem wstydzić przez całe życie. Skąd tu wziąć suknię?