Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

idą z lackiego kraju przez nasze góry na ziemię węgierską. Opowiadali, że w Kossowie ksiądz z sakramentem, naród zaś z procesyą i chorągwiami ich witali, że wolność wielką dają wszędzie, a mandatorów rozpędzają lub wieszają przy drogach.
W sobotę, w diwoczy-wieczór sto dziewek śpiewało, kiedy moim siostrom wianki splatano i kosy bujne czesano. W ten sam wieczór przyleciał do nas na podwórze łegińz Jasionowa, Pańko Wódwód, i dał znać, że huzary już w Jasionowie dziś nocują; jedni w Jasionowie, a drudzy już aż w Krzyworówni. — Opowiadał dalej, że panowie ich tam po dworach goszczą, że w Krzyworówni wytoczył pan dwanaście beczek wina, dwanaście miodu, a dwanaście wódki; opowiadał, że przy stu ogniskach całe woły dla nich pieką. Mówił dalej, że przez jutro, przez niedzielę świętą, przestoją w Jasionowie i Krzyworówni, a w poniedziałek na południe zagoszczą w Żabiem, żeby więc naród przygotował dla nich wszystkiego: tak jadła jak i napoju.
— Chłopcy to śliczni jak sokoły — mówił, zwracając się do dziewek — oczy u nich czarne a włosy krucze, a złota na nich tyle, że aż w oczach się ćmi.
Dziewkom, mołodycom w to graj, aż śpiewać ładniej, serdeczniej zaczęły, jak tę nowinę posłyszały.
W niedzielę świętą po Przewodach, odbyły się rano w cerkwi oba śluby moich sióstr. Po służbie Bożej dobrodziej nasz przywołał mego ojca i starszych gazdów i przykazał im, żeby strawy różnej dla ludzi i obroku dla koni węgierskich przygotowali, a jutro rano byli w cerkwi przystojnie odziani, ażeby z paradą i uczciwością przyjąć gości wojennych.
Tego dnia już jakoś zabawa nie szła, każdy tylko o huzarach myślał. Dziewczęta nie wiedząc czego same do siebie się uśmiechały, a parobcy zbierali się kupkami, zcicha coś radząc i pistolety opatrując.
Nazajutrz w poniedziałek słońce tak jasno zeszło, że nie pamiętam nigdy, ani przedtem, ani już potem, takiego jarkiego, przejrzystego słonka. Od samego dodnia tłum narodu chrze-