Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wszak dostałeś telegram? Otóż idziesz niezmiernie w górę. Prace twoje podobają się i ogólne budzą zajęcie. Czemu, dlaczego?... Nie wiem. Stwierdzam tylko fakt: idziesz w górę. Mówią, że masz odrębny koloryt i siłę pędzla, że rysunek twój tchnie oryginalnością. Anglicy, wychowani wśród czterech ścian własnych, dowodzą, że posiadasz intuicyę i przenikliwość w odtwarzaniu scen obcych. Zresztą, wszystko jedno, co mówią, dość, że pół tuzina pism pragnie pozyskać twe współpracownictwo, że chcą cię namówić do illustrowania książek.
Dick mruknął tylko wzgardliwie.
— Handlarze obrazów, uderzeni powodzeniem, pragną, abyś wykończał szkice drobniejsze dla nich, na sprzedaż. Wyobrażają oni sobie widocznie, że pieniądze, wpakowane w ciebie, będą na dobry procent umieszczone. Boże święty! Któż może w tym razie odpowiadać za bezmierną głupotę publiczności.
— Daj jej pokój... Wcale rozsądni ludzie.
— Którzy podlegają różnym napadom; to zapewne chciałeś powiedzieć? Otóż cały odłam owej publiczności, zajmujący się sztuką, obrał sobie, na szczęście, za przedmiot ostatniej swej fantazyi twoją osobę. Jesteś w tej chwili w modzie; stałeś się fenomenem, zjawi-