istne szeregi okrętów, a wreszcie białe szpitale, gdzie leżeli biedni angielscy żołnierze.
Korzystając z bogactwa materyału, próbował odtworzyć go bądź na sucho, kredą czarną i białą, bądź farbami, naśladującemi gorące barwy rzeczywistości. Gdy okazy przez Opatrzność zesłane spowszedniały mu, szukał nowego materyału. Było to zajęcie miłe, pełne niespodzianek i rozmaitości, lecz, niestety, wyczerpywało fundusze, a i tak już wziął naprzód owe sto dwadzieścia funtów, jakie stanowiły roczną rentę jego, z ojcowizny wyciągniętą.
— Teraz trzeba będzie pracować i... może z głodu umrzeć — myślał, zwracając się do nieznanej swej przyszłości, gdy najniespodziewaniej nadszedł z Anglii telegram od Torpenhow‘a, zawierający lakoniczne te słowa:
„Wracaj szybko. Udało ci się. Przyjeżdżaj.“
Uśmiech zadowolenia rozpromienił jego lica.
— Tak prędko! — zawołał. — To mi dobra nowina! Pozwalam sobie na orgię dzisiejszego wieczora; trzeba wypróbować szczęście, trzeba mu pokłon złożyć. Co prawda, w porę przychodzi.
Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/57
Wygląd
Ta strona została skorygowana.