Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wszystkie kobiety, które jęczą, wzdychają i plotą wyczytane w podręczniku banialuki o sztuce. A ty, ty, Torp, będziesz je musiał zabawiać, ubrany w tabaczkowy, aksamitny surdut, w żółte spodnie i pomarańczowy krawat. Przypuszczam, że przypadnie ci to do gustu.
— Przeciągnąłeś strunę, Dick’u, i dlatego właśnie wiem, co chciałem wiedzieć. Człowiek lepszy nawet od ciebie gotów w takiej chwili kląć się i przysięgać; ale to go tem więcej potępia. Przeciągnąłeś strunę. Nie mam prawa nic ci powiedzieć; cieszę się jednak, że za kłamstwo podobne losy gotują ci tam, gdzieś pod słońcem, potężne cięgi. Czy ci je ześle niebo lub ziemia, nie wiem. Przyjść jednak muszą; muszą cię złamać, zgnieść, upokorzyć trochę, bo od dawna uczciwych plag potrzebujesz.
Dreszcz mimowolny wstrząsnął Heldarem.
— Dobrze — odparł żartobliwie. — Gdy będą mię miażdżyć, udam się do ciebie po ratunek.
— A ja przyjdę i dopomogę im jeszcze. Ale po co my głupstwa mówimy? Wszystko to sensu nie ma. Chodźmy lepiej do teatru.