Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Zwodne światło.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ustrzedz się losu podobnego, o tem przekonają nas dopiero dalsze jego utwory.“
— Hau, hau, hau! — naśladował Dick szczekanie. — Niezdarne to i czysto dziennikarskie zakończenie, a jednak jest w niem racya. Lecz co tobie do tego? — Tu poskoczył i wyrwał mu rękopis. — Po co się mieszasz w nieswoje rzeczy, ty poraniony, zbity, bliznami naznaczony, stary gladyatorze! Twoje pole działania to wojna, to zasycanie ślepych, brutalnych instynktów i zwierzęcego pragnienia krwi, jakie odczuwa cywilizowana publiczność angielska. Zamiast dawnej, posoką zbryzganej areny, dano im dziś specyalnych korespondentów. Jesteś właśnie owym zapaśnikiem, który, wychodząc przez drzwi ukryte, opowiada zebranym o doznanych przygodach. Stoisz więc na tym samym poziomie, co zręczna aktorka, co cyklon niszczący... I ty, ty chciałbyś krytykować moje prace?... Słuchaj, Nilghai, gdyby mi nie żal było roboty, wyrysowałbym twoją karykaturę i pomieściłbym ją we czterech pismach od razu.
Nilghai cofnął się mimowoli. Możliwość taka nie przyszła mu na myśl.
— Ponieważ jednak szkoda mego trudu, poprzestanę więc na podarciu głupstw tych w drobne kawałki.