Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiedy schodzili nadół — I zacóż to Króliczy Bobek zdemolował Kingowi mieszkanie?
— Ja wiem — rzekł Beetle, gdy mijali otwarte drzwi pokoju Kinga — Byłem właśnie w jego gabinecie.
— Cicho, ty ośle jeden! — syknął Cesarz chiński.
— Och, on już poszedł na modlitwę! — mówił Beetle, obserwując cień nauczyciela na ścianie — Króliczy Bobek, urżnięty trochę, klął na swą szkapę. King zaczął mu urągać przez okno, a wtedy Króliczy Bobek zdemolował mieszkanie Kingowi.
— Jakto? — odezwał się Stalky — To niby, twojem zdaniem, King zaczął pierwszy?
King znajdował się za nimi, a każde dobrze odważone słowo leciało klatką schodową jak strzała.
— Ja mogę przysiąc tylko na jedno, — ciągnął Beetle — że King klął jak mularz. Poprostu — ohyda! Muszę o tem napisać do ojca.
— Lepiej powiedz o tem Masonowi — poddał Stalky — On zna naszą drażliwość na tym punkcie. Zaczekajcie chwileczkę, sznurowadło mi się rozwiązało.
Chłopcy z sąsiedniej pracowni pobiegli naprzód. Nie chcieli się dać wciągnąć w scenę tego rodzaju. Tak więc M’Turkowi przypadło w udziale dojść do ostatecznej konkluzji pod działami przeciwnika.
— Widzicie! — mówił Irlandczyk, wisząc na poręczy schodów — Zaczyna naprzód z mikrusami.