Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czego Stalky chce, ale on wie, co robi. Idź i ściągnij na siebie ogień Kinga. Ty jesteś już do tego przyzwyczajony.
Ledwo klucz przekręcił się w drzwiach, podniosło się powoli wieko skrzyni na węgiel, stojącej pod oknem a służącej za fotel. Ciasna to była kryjówka nawet dla tak giętkiego chłopca jak Stalky, który musiał w niej siedzieć z głową między kolanami i z brzuchem przy prawem uchu. Z szuflady stołu wyjął starą procę, garść grubego śrótu i drugi klucz od pracowni, a potem podniósł pocichu okno i ukląkł przy niem, z twarzą zwróconą ku gościńcowi, drzewom, poruszanym wiatrem, ciemnej równi, królikami i białej linji fal, kłębiących się wzdłuż płaskiego brzegu. Zdaleka, z biegnącego urwistym wąwozem devonshirskiego gościńca słychać było chrapliwy głos rogu pocztyljona. Był w tem cień melodji, jak gdyby w butelce od wina wiatr próbował śpiewać: „Tak to jest w naszej armji.“
Stalky uśmiechnął się zaciśniętemi wargami i rozpoczął ogień z wielkiej odległości; stara szkapa aż się wykręciła w zaprzęgu.
— Ta co je, du chulery — zawołał Króliczy Bobek głosem przerywanym przez czkawkę.
Znoiyu śrót ze złośliwem skomleniem gwizdnął przez zetlałe boki płóciennej budy.
Habet! — mruknął Stalky, kiedy Króliczy Bobek klął w cierpliwą noc, przysięgając, że widzi