Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ti—ra—la—la—i—tu! Oto ma pieśń zwycięska! Słuchajcie! — zabrzmiało daleko w głębi kurytarza.
— Wstrętne! — rzekł King — gdzie oni się nauczyli tego bezwstydnego wyciA! Koniecznie potrzebują dobrej nauczki.
Ale chłopcy nie troszczyli się o nauczki przez kilka następnych dni. Mieli do swego rozporządzenia cały majątek pułkownika Dabney’a i przetrząsali go z ostrożnością Czerwonoskórych, a dokładnością włamywaczy. Mogli wchodzić przez bramę koło domku odźwiernego z górnej drogi — nie omieszkali zaprzyjaźnić się z odźwiernym i jego żoną — mogli, zeszedłszy na dno wąwozu, wracać wzdłuż skał nadbrzeżnych, albo też, zacząwszy od wąwozu, piąć się w górę aż ku gościńcowi.
Uważali starannie, aby nie wejść w drogę pułkownikowi — on swoje zrobił i nie należało nadużywać jego gościnności — nie pokazywali się też na horyzoncie, gdy mogli się poruszać w ukryciu. Najulubieńszym ich kątem była kryjówka w krzakach na brzegu skały. Beetle nazwał ją Zaczarowaną Grotą, tak dla spokoju jak i schronienia, jakie dawała. Gdy tu leżeli z fajkami i tytuniem, umieszczonym wygodnie na długość ramienia, pozycja ich prawnie była nie do zdobycia.
Albowiem, zapamiętajmy to sobie, pułkownik Dabney nie zaprosił ich do swego domu. Z tego po-