Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/360

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sobą w równiach, skonfiskował wszelką amunicję, jaka mu tylko w ręce wpadła i consilio i auxilio Rutton Singhi pomaszerował z powrotem do swej fortecy z wszystkimi swymi Sikhami, ukochanymi jeńcami, z bandą ochotników i owym jeńcem, który wstąpił do jego służby. Razem miał sześćdziesięciu ludzi najrozmaitszego rodzaju — i swą niesłychaną bezczelność. Mac mało nie płakał z radości, patrząc na ich wymarsz z obozu. Widzicie, nie było wyraźnych rozkazów, aby Stalky wracał, zanim przełęcze staną się niemożliwe do przejścia, a Mac ma okropny szacunek dla wszelkiego rodzaju rozkazów, zaś Stalky też — o ile mu są na rękę.
— Stalky mi mówił, że idzie na wycieczkę w Engadin — wtrącił Tertius — Siedział na mojem łóżku, paląc papierosa, i gadał głupstwa, że śmiałem się aż do łez. Na drugi dzień Macnamara sprowadził nas wszystkich na równinę. Był to jeden wielki wędrowny szpital.
— Mnie Stalky mówił, że Macnamara był dla niego poprostu błogosławieństwem bożem — opowiadał dalej Dick IV — Widywałem go często w namiocie Maca, przysłuchującego się jego grze na skrzypcach; po każdym kawałku bujał Maca tak, że ten zasypywał go poprostu oskardami, łopatami i nabojami dynamitowemi. To było ostatni raz, kiedyśmy Stalky’ego widzieli. Mniej więcej w tydzień później śnieg przełęcze zasypał i — o ile mi się