Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— O, tak! — odpowiedział swym cichym głosem — Brałem udział w finale tej — tej epopei. Znacie tę historję?
Nie znaliśmy — ani Dzieciuch, ani M’Turk, ani ja — wobec czego bardzo grzecznie poprosiliśmy o informację.
— To była nielada przeprawa — rzekł Tertius — Wpadliśmy przed paru laty w pułapkę w górach Khye-Kheen, a Stalky wyciągnął nas z biedy Oto wszystko.
M’Turk spojrzał na Tertiusa z całą pogardą Irlandczyka dla Saksona o przyrośniętym języku.
— Boże! — jęknął — I to ty i podobni do ciebie rządzą Irlandją. Tertius, czy cię nie wstyd?
— Cóż zrobić, ja nie umiem blagować. Ja potrafię dodać tylko to, co sam wiem, jak drugi zacznie. Każcie jemu opowiadać
To mówiąc wskazał Dicka IV-go, którego nos świecił wzgardliwie po drugiej stronie kominka
— Wiedziałem, że nie potrafisz! — rzekł Dick IV — Dajcie mi whisky z sodową wodą. Kiedy wy, łajdaki, kąpaliście się w szampanie, ja piłem lemoniadę i zażywałem chininę z amoniakiem, a we łbie mi huczy jak w młynie.
Obtarł zjeżone wąsy nad swą szklanką i, dzwoniąc zębami, zaczął:
— Słyszeliście o wyprawie przeciw Khye-Kheen-Malotom, kiedy to, nie śmiąc bić się z naszym kor-