Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pomyślcie tylko o czystej, wzniośle myślącej młodzi, która dałaby duszę, żeby móc na to okiem rzucić! — zauważył M’Turk.
— Nie, drogi Wilusiu — rzekł Stalky — toby mogło w zbyt przykry i bolesny sposób dotknąć naszych szanownych mistrzów. Nie będziesz przecie odrzynał, Wiluś!
— I tak teraz tego głupkowatego zadania przeczytać nie potrafię — brzmiała odpowiedź — A zresztą, my tak czy siak z końcem kursu wychodzimy, więc nam to wszystko jedno.
— Czy przypominacie sobie, co szanowny Bloomer zrobił z opowiadaniem Spraggona o psach Puffington’a? Musimy za Kinga osłodzić trochę to jego mleko! — mówił Stalky, promieniejąc szatańską radością — Zobaczmy, czego Beetle potrafi dokonać przy pomocy tych obcęgów, z których jest tak dumny.
— Niełatwa to rzecz zrobić tę łacinę bardziej zwarjowaną niż jest, ale spróbujemy! — mówił Beetle, przenosząc Aliud i Asiae, wyjęte z dwu osobnych zdań. — Czekajcie, tę kropkę przeniesiemy trochę dalej, a zdanie zaczniemy od pierwszej lepszej wielkiej litery. Byczo! Tu całe trzy wiersze można przenieść na inne miejsce.
— Jedna z tych wykwintnych pauz, za które tak słusznie sławiono naszego słynnego myśliwego! — zacytował Stalky. który umiał polowanie Puffington’a na pamięć.