Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zasmarowanego czernidłem drukarskiem terminatora, nauczył się jako tako gospodarować w kasztach, skutkiem czego uważał się za biegłego zecera.
Na kamiennym stole leżały już gotowe kolumny pisma licealnego. Beetle mógł poprawić leżącą na boku korektę, tego jednak za nic w świecieby nie uczynił. Zbrojny w młotek i szczypczyki wyciągał tajemnicze sztabki, rozluźniając formę, tu wyjął jakąś literę, tam ją znów włożył, czytając dorywczo, pochylony nad kolumnami i chichocąc nad własnemi artykułami.
— Z pewnością nie sadziłbyś się tak, jakbyś tem musiał zarabiać na życie — rzekł M’Turk — To do góry nogami i po żydowsku? Czekaj, czy ja co potrafię przeczytać.
— Idź-że! — zawołał Beetle — Przeczytaj te kolumny w formie, jeśli myślisz, że jesteś taki mądry.
— Kolumny w formie! Cóż to znowu! Nie bądźże takim wściekłym zawodowcem.
M’Turk zaczął się wraz ze Stalky’m wałęsać po drukarni. Wszystkiego musieli dotknąć.
— Beetle, chodźno tu! — zawołał po paru minutach Stalky — Co to takiego? To mi coś przypomina.
Beetle rzucił okiem i odpowiedział:
— To drukowane na egzamin łacińskie zadanie Kinga. In — In Verrem: Actio prima. Co za szopa!