Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dajże mi całusa! Czy was w szkole zupełnie grzeczności nie uczą?
Tulke stracił dech i chciał zawrócić. Mary poważnie i sumiennie pocałowała go dwa razy. Nieszczęsny prefekt uciekł.
Wróciła do sklepu z oczami pełnemi naiwnego zdziwienia.
— Pocałowałaś go? — pytał Stalky, wręczając jej pieniądz.
— Pewnie, że tak! Ale wiecie co, chłopcy, to chyba nie student. On miał taką minę, jak gdyby mu się na płacz zbierało.
— Mybyśmy z pewnością nie płakali. Ano, spróbuj, czy który z nas się rozpłacze! — mówił M’Turk.
Mary wyszturchała ich wszystkich trzech po kolei.
Kiedy wreszcie wyszli z czerwonemi jak ogień uszami, oświadczył Stalky:
— Zdaje mi się, że z tej konferencji prefektów niewiele nam przyjdzie.
— A ja myślę inaczej! — odpowiedział Beetle — Słuchaj. Jeżeli to on pocałował — a tak utrzymywać będziemy my — jest cynicznym, niemoralnym rozpustnikiem, a jego postępowanie musi się nazwać jawną nieprzyzwoitością. Confar orationes Regis furiosissimi, jak mnie złapał na czytaniu Don Juana.