Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przez całe jego krótkie życie nigdy żadna dziewczyna nie pocałowała, Mary! Jakież to straszne.
— Co mnie to obchodzi? Mnie się zdaje, że z czasem to przyjdzie samo przez się w sposób naturalny — to mówiąc potrząsnęła wyzywająco głową — Nie chcesz przecie, żebym ja go pocałowała.
— Dam ci pół korony, jeśli go pocałujesz — rzekł Stalky, pokazując jej monetę.
Pół korony było dużo dla Mary, a żart też coś wart, ale…
— Ona się boi! — rzucił M’Turk w psychologicznym momencie.
— Boi się! — potwierdził zgodnie Beetle, znając jej słaby punkt — W Northam niema ani jednej dziewczyny, której by to trzeba dwa razy mówić. A w dodatku taka ładna dziewczyna!
M’Turk mocno zaparł się nogą w drzwi na wypadek, gdyby mama Yeo chciała wejść niespodziewanie, bo twarz Mary przybrała wyraz stanowczy.W tej chwili Tulke spostrzegł, że drogę zagrodziła mu wysoka córa Dewonu — tego najmilszego pod słońcem kraju łatwych pocałunków. Grzecznie usunął się na bok, zaś ona namyślała się przez chwilę, a potem położyła mu swą dużą rękę na ramieniu.
— Dokąd idziesz, kochanku? — zapytała.
Stalky, który wepchnął sobie chustkę do ust, widział, jak młody chłopak oblał się szkarłatem.