Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Panicze, proszę się zachowywać spokojnie. Jeśli nie możecie pomóc, nie przeszkadzajcie.
Wzrok Foxy wlepiony był w radę przy koniu. Przyłączył się teraz do niej Carter, White i Tyrrell, wszystko chłopcy wpływowi. Reszta, z miną niezdecydowaną, oglądała karabiny.
— Chwileczkę! — zawołał nagle Stalky — Czy wolno nam wyrzucić tych gapiów za drzwi zanim się zabierzemy do roboty?
— Rozumie się! — odpowiedział Foxy — Kto chce zapisać się do korpusu, zostanie tu. Ci, którzy nie chcą się zapisać, wyjdą zamykając za sobą cicho drzwi.
Pół tuzina poważnie myślących chłopców poskoczyło natychmiast, tak, że gapie ledwo zdążyli uciec na korytarz.
— I czemuż się nie zapisałeś? — pytał Beetle, poprawiając przekręcony kołnierzyk.
— A wy?
— Poco? My nie idziemy do wojska. Prócz tego ja mustrę umiem doskonale, wyjąwszy oczywiście chwyty karabinowe. Ciekawe, co oni tam w sali robią?
— Układają się z sierżantem. Nie słyszeliście, jak Stalky mówił: „Jeżeli na to przystaną — zgoda, jeśli nie — wszystko nam jedno. Wezmą Foxy na kawał — nie rozumiesz, idjoto głupi? Za niecały rok idą do Sandhurst albo do Budy (Szkoła w Woolwich). Nauczą się regulaminu, a potem pewnego