Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Hm! Nie mam nic przeciw nauczeniu się mustry, ale nie chce mi się paradować jak dziki osioł po okolicy ze strzelbką do zabawy. Perowne, cóż zrobimy? Hogan się zapisuje.
— Nie wiem, czy będę miał czas — odpowiedział Perowne — Mam tyle nadliczbowych lekcyj!
— Uważaj to poprostu za jeszcze jedną lekcję nadliczbową — mówił Ansell — Przytem regulamin zbyt wiele czasu nam nie zabierze.
— Naturalnie, to się rozumie, ale maszerowanie wobec publiki? — rzekł Hogan, nie przewidując, że za trzy lata przyjdzie mu umrzeć na udar słoneczny w Burmie, poza obrębem fortu Minhla.
— Boisz się, że ci w mundurze nie będzie do twarzy, żółta małpo? — zaśmiał się drwiąco M’Turk.
— Stul paszczękę, M’Turk, ty do wojska nie idziesz!
— Ja sam nie idę, ale za to przyślę wam zastępców. Hej! Morrel i Wake, wy dwa mikrusy przy szaragach, zaraz mi się zapisać.
Oblewając się rumieńcem — brak im było odwagi, aby się samym zgłosić — szkraby posunęły się ku sierżantowi.
— Ależ ja nie potrzebuję malców — przynajmniej na początek — krzywił się sierżant — Chciałbym — wolałbym kilku ze Starej Brygady — niepunktualnych — zrobić z nich kadrę...