Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ładna historja! To znaczy, że z powodu tego podejrzenia do końca kursu będziemy pod bezustannym dozorem.
— Niby dlaczego? Kopyeiarz znalazł jedną chatę. On i Foxy będą jej pilnowali. To nas przecie nic a nic nie obchodzi; idzie o to tylko, żebyśmy się w tych stronach przez jakiś czas nie pokazywali.
— Pewnie, ale gdzież się podziejemy? — rzekł Beetle — Sam wybrałeś to miejsce, a ja — ja — ja chciałem dziś popołdniu czytać.
Stalky siedział na pulpicie, bębniąc piętami w ławkę.
— Beetle, ty jesteś skończone cielę. Czasami mam wrażenie, jak gdybym powinien was obu puścić kantem. Czy zdarzyło się kiedy, aby o was wuj Stalky zapomniał? His rebus injectis — ujrzawszy ślady Kopyciarza, okrążające naszą chatę, złapałem małego Hartoppa — destricto ense — powiewającego siatką na motyle. Przebłagałem Hartoppa. Oświadczyłem mu, Beetle, że jeśli cię przyjmie, napiszesz odczyt dla Łowców Pluskiew. Zapewniłem go, Turkey, że przepadasz za motylami. Krótko mówiąc, udobruchałem Kartofla i w tej chwili jesteśmy już Łowcami Pluskiew.
— I cóż z tego? — rzekł Beetle.
— Turkey, daj mu w tej chwili kopniaka.
Terytorjum, wyznaczone na małe wycieczki uczniom liceum, było w interesie wiedzy znacznie