Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciel Hartopp był nieufny, równocześnie jednak był też entuzjastą, a jego dobra, mała dusza, nie była pozbawiona pewnego uprzedzenia do tej trójki, a już szczególnie do Beetle’a z powodu uwag, jakie od czasu do czasu pod jego adresem padały. To też, niechcąc zrażać żałujących grzeszników, okazał się wobec nich litościwym i wciągnął te trzy nazwiska do swej księgi.
Dopiero wtedy, nie wcześniej, odszukał Stalky Beetle’a i M’Turka we wspólnej sali. Pakowali książki, nad któremi mieli zamiar spędzić spokojne popołudnie w krzakach żarnowca, które nazywali „puszczą.“
— Wszystko przepadło! — rzekł Stalky pogodnie — Znalazłem po obiedzie lekkie ślady stópek Kopyciarza koło naszej chaty. Bogu dzięki, że je zdaleka widać!
— Na—sy—pa—li piasku! Fajki schowałeś? — zapytał Beetle.
— Gdzieżby! Zostawiłem je, rozumie się, na samym środku chaty! Co za skończony idjota z ciebie, Beetle! Czy ci się zdaje, że oprócz ciebie nikt już nie myśli? Niema co, ta chata już dla nas na nic. Kopyciarz będzie jej pilnował.
— A to klapa! Co za świństwo! — mówił zaskoczony M’Turk, wyrzucając książki z za pazuchy.
Chłopcy nosili swe bibljoteki w bluzach, między kołnierzem a paskiem.