Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Otóż, proszę pana profesora, gdyby rektor uznał za stosowne zwołać zebranie prefektów, musielibyśmy się tą sprawą zająć. Z drugiej strony jednak, zgodnie z tradycjami szkoły, prefekci nie mogą interwenjować w sprawach, dotyczących całej szkoły, chyba tylko na wyraźny rozkaz rektora.
Spór trwał dłuższy czas; obie strony straciły do pewnego stopnia panowanie nad sobą.
Po herbacie, kiedy prefekci oficjalnie zeszli się w jego pracowni, Flint opowiedział im całą historję.
— King rządził się przez cały tydzień jak szara gęś, a teraz szuka zaczepki. Wiecie równie dobrze jak i ja, że gdyby nie bezustanne kazania Kinga, Beetle’owi kule ani nawet na myślby nie przyszły.
— Wiemy o tem — odpowiedział Perowne — ale nie o to idzie. Z wyzwisk, jakiemi King uraczył w osobie Flinta prefektów, możnaby zrobić awanturę na wielką skalę. Wypędki? Źle wychowane niedźwiadki? Nie może być, ażeby prefekci...
— Głupstwo! — odezwał się Flint — King jest najlepszym nauczycielem literatury, jakiego mamy, i nie miałoby sensu wplątywanie rektora w awantury z nim. Stary i tak dość ma na głowie teraz, kiedy nadchodzi czas egzaminów wstępnych do szkół wojskowych. Zresztą, nasze liceum nie jest szkołą publiczną; powiedziałem to Kingowi. To tylko Towarzystwo anonimowe, dające cztery od sta, a mój ojciec jest jednym z akcjonarjuszów.