Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przynieś trochę wody. Turkey, rozrób pianę. Będziemy cię golić, Seffy, więc radzę ci leżeć spokojnie, żebyś się nie zaciął. Myśmy jeszcze nikogo nie golili.
— Dajcie pokój! Dajcie pokój! Proszę was, zostawcie mnie!
— Ejże, zaczynamy się robić grzeczni? Ja chcę zgolić tylko jeden śliczny faworycik...
— Niech — niech między nami będzie już pax, tylko mnie nie golcie. Przysięgnę, że daruję wam lanie, jeśli mi dacie spokój.
— I połowę wąsów, któremi się tak pysznimy. Mówi, że daruje nam lanie. Czy nie poczciwy z niego chłopak?
M’Turk roześmiał się nad niklową miseczką i umieścił głowę Seftona między kolanami Stalky’ego.
— Czekajcie! — zawołał Beetle — Takich długich włosów golić nie można. Trzeba naprzód przystrzyc ten wąsik, a potem będzie go można oskrobać.
— Nie chce mi się szukać nożyczek. Zapałka nie wystarczy? Rzuć nam pudełko z zapałkami. Ponieważ to prosię, możemy go poprostu osmalić. Leż spokojnie!
Zapalił zapałkę, ale naraz cofnął rękę.
— Kiedy ja chciałbym mu osmalić tylko jeden wąs.