Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

częli po kilku minutach tak wyć, że trzeba im było zakneblować usta.
— Dawaliście Clewer’owi korkociąg?
— Tak. O, wy łotry! Dajcie nam spokój, bydlaki.
Dano im korkociąg, a tortura korkociągu — zresztą bez żadnego korkociągu — jest jeszcze boleśniejsza niż tortura klucza.
Metodyczność i milczenie, z jakiem kaci pracowali, wstrząsało nerwami ofiar. W przerwach pomiędzy poszczególnemi torturami sypał się bezlitosny grad oszałamiających pytań, zaś gdy torturowani nie chcieli odpowiadać, wpychano im w usta kneble sporządzone z brudnych ręczników.
— Nic więcej nie robiliście Clewer’owi? Turkey, wyjmij im kneble, żeby mogli odpowiedzieć.
— Przysięgam, że to już wszystko! Och, Stalky, wy nas zabijecie! — krzyknął Campbell.
— To samiuteńko mówił wam Clewer. Sam słyszałem. Ale my wam dopiero teraz pokażemy, co to znaczy prawdziwe znęcanie się. Co mi się w tobie nie podoba, Sefton, to to, że przyszedłeś do liceum w wysokim kołnierzyku i lakierkach i wyobrażasz sobie, że możesz nauczyć nas czegoś nowego, co się tyczy tortur. Czy istotnie myślisz, że możesz nas pod tym względem czegoś nowego nauczyć? Wyjmij mu knebel z ust, niech odpowie.
— Nie! — odpowiedział Sefton z wściekłością.