Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To bydlę nie płacze naprawdę. Beetle, rozbecz się, albo cię wkopię w kominek! — ryknął M’Turk.
Hałas był straszny. Jak się tego spodziewali, przynęta istotnie ściągnęła zwierzynę.
— Hallo! Cóż to za zabawa!
Campbell i Sefton znaleźli Beetle’a przewróconego na bok na ziemi i wylewającego rzęsiste łzy w popiół kominka, podczas gdy M’Turk kopał go zawzięcie.
— To tylko Beetle! — tłumaczył Stalky — Zdaje się, że się uderzył. Nie mogę zmusić Turk’a, żeby go jak należy atakował.
Sefton rozdał natychmiast po kopniaku między obu kombatantów. Jego twarz się rozjaśniła.
— Dobra, ja ci pomogę! Wstawać! Będziecie dalej prowadzili walkę kogutów, czy nie? Daj mi kij, połaskoczę ich trochę. Bycza zabawa! Campbell, chodźno tu! Rozerwiemy się!
M’Turk zwrócił się do Stalky’ego i obsypał go najohydniejszemi wyzwiskami.
— Stalky, obiecałeś także być kogutem! Chodź!
— Trzeba było takiego durnia jak ty, żeby mi uwierzyć! — krzyknął Stalky.
— Pokłóciliście się? — spytał Campbell.
— Także coś! — odpowiedział Stalky — Poprostu, tresuję ich trochę. Seffy, znasz się na walce kogutów?