Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jedna noga zaczęła zlekka tupać w podłogę — później ramię się podniosło, Stalky wykręcił się na pięcie i zaczął robić swoje „double pas“ — szybkie i urywane — zwykły taniec wojenny, towarzyszący stale układaniu planu bitwy. Trzy razy przebiegł tak przez pustą salę, z zaciśniętemi ustami, rozdętemi nozdrzami i kiwając się rytmicznie. A potem naraz zatrzymał się przed milczącym Beetle’m i zlekka zastukał mu w czoło, tak, że głowa Beetle’a za każdym razem się kiwała. M’Turk założył nogę na nogę, splótł ręce na kolanie i kiwał się z boku na bok. Słychać było, jak Clewer wyje, jakby mu serce pękało.
— Beetle musi pójść na ofiarę! — rzekł Stalky wreszcie — Bardzo mi przykro, Beetle. Przypomnij sobie Galtona „Sztukę Podróżowania“ (Jedna z klas studjowała to zajmujące dzieło) i koźlę, którego beczenie podnieca tygrysa.
— O, bodaj cię jasny piorun! — odpowiedział Beetle zaniepokojony. Nie pierwszy to raz się poświęcał. — Nie możesz się obejść beze mnie?
— Beetle, jak cię kocham, nie mogę. Ja i Turkey będziemy cię sekować. Rozumie się, im głośniej będziesz ryczał, tem lepiej. Turkey, idź, poszukaj gdzie palestry od palanta i sznura. Zwiążemy go tu na wabia — à la Galton. Pamiętasz, jak Molly Fairburn kazał nam robić walkę kogutów, związawszy nam nogi w kolanach i zdjąwszy trzewiki?