Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiście blagował niesłychanie na temat swych przygód w stolicy. Campbell, który umiał się dobrze ubrać i był bardzo wyszczekany, naśladował go w wyniosłym sposobie traktowania swego otoczenia. W liceum byli dopiero na drugim kursie, a szkoła, przyzwyczajona do lekceważenia tego, co nazywano powszechnie konkursowemi wybiórkami, zachowywała wobec nich zabójczą rezerwę. Tylko ich faworyty — Sefton posiadał nawet prawdziwą brzytwę — i ich wąsy wywierały głębokie wrażenie.
— Wejdźmy po prostu i poradźmy im, żeby dali temu spokój! — zaproponował M’Turk — Nie miałem z nimi nigdy do czynienia, ale głowę daję, że Campbell jest tchórz.
— O, nie! — zaprotestował Stalky, potrząsając głową — Toby była oratio recta a mojem zdaniem znacznie lepsza jest oratio obliqua. A przytem — gdzież nasz wpływ na nich?
— Głupstwa! Więc cóż chcesz zrobić?
Beetle wszedł do wspólnej sali N. 9, znajdującej się tuż obok pracowni Seftona i Campbella.
— Co ja chcę zrobić?
W oczach Stalky’ego zapaliły się wojownicze błyski.
— Ja chcę z nimi trochę pogadać. Siedźcie przez chwilę cicho.
Wsadził ręce do kieszeni i, gwiżdżąc przez zęby, przyglądał się jakiś czas morzu. A potem nagle