Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Kto wie, może przeciw Clewerowi spiknęła się cała banda mikrusów? Oni tak czasem robią.
— Tobyśmy musieli na ślepo skopać wszystkich mikrusów w naszym domu — Trudna rada! Chodźmy!
— Nie zapalaj się! Spokojnie! Nie wolno się nam z niczem zdradzić! — mitygował go Stalky — Ktokolwiekby to był, trzyma się w ukryciu, inaczej zauważylibyśmy go z pewnością. Będziemy tak długo obchodzić dom i węszyć, dopóki nie nabierzemy zupełnej pewności.
Obeszli wszystkie wspólne sale domu, odwiedzając starszych i młodszych chłopców, na których mogłoby paść podejrzenie — za radą Beetle’a przetrząsnęli umywalnie, toalety, komórki, jednakże bez rezultatu. Wszyscy byli na swoich miejscach — jedynie Clewer jakby się zapadł pod ziemię.
— To dziwne! — odezwał się Stalky naraz, przystanąwszy pod drzwiami jednego gabinetu — Ciekawe!
Przez drzwi słychać było stłumiony beczący, wysoki głos, zmieszany z łzami:

Gdy pewnego poranka ładniutka Kasieńka

— Głośniej, kretynie jeden, bo dostaniesz książką w łeb!

Z dzbanem mleka śpieszyła.

— Campbell, proszę cię, nie bij!.

do domu.