Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mnie też do śmiechu nie było — przyznał się Stalky.
— Zejdźmy na dół do umywalni i zobaczmy, jak to wygląda. Jeden może trzymać lustro a inni będą się oglądali.
Zajęło im to jakich dziesięć minut. Pręgi, bardzo czerwone i bardzo równe, ani na włos nie różniły się między sobą tak co do pełni i regularności, jak też czystości rysunku, cechującej zawsze pracę prawdziwego artysty.
— Co tam robicie na dole?
Mr. Prout, zwabiony pluskiem wody, stał na schodach, wiodących do umywalni.
— To tylko pan rektor wychłostał nas, prosz pampsora, i my się obmywamy z krwi. Pan rektor kazał nam zameldować się u pampsora. Właśnie chcieliśmy iść do pracowni pampsora. (Sotto voce) Nareszcie i Kopytko ma jeden punkt wygrany.
— A niech się i on cieszy, biedaczysko! — mówił M’Turk, wkładając koszulę — Wypocił dzięki nam z pewnością ze dwadzieścia funtów przez ten czas.
— Ale słuchajcie, dlaczego my nie mamy urazy do starego? On sam powiedział, że to krzycząca niesprawiedliwość — i ma rację! — zawołał Beetle.