Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

iż Gillet jest w błędzie. Z drugiej strony prawdą też jest, że kazałem im wrócić do pracowni.
— Mimo swych znanych poglądów na odbijanie? — wykrzyknął mały Hartopp — Co za niemoralny kompromis!
— Chwileczkę! — odezwał się Rev. John — Ja — wy — my wszyscy przez blisko dziesięć dni zachowywaliśmy absolutne, rozdzierające serce milczenie. Ale teraz chcielibyśmy się czegoś dowiedzieć. Niech pan powie otwarcie — czy miał pan choć jedną chwilę szczęśliwą od czasu, gdy...
— Jeśli idzie o mój dom, to, faktycznie, nie miałem — odpowiedział Prout — mimo wszystko jednak utrzymuję, że pan zupełnie błędnie ocenia tych chłopców. Chcąc być sprawiedliwym wobec innych — w samoobronie...
— Ha! Przepowiadałem, że na tem się skończy — mruknął Rev. John.
— byłem zmuszony wyprawić ich z powrotem do pracowni. Ich wpływ moralny był wprost nie do opisania — nie do opisania!
Powoli opowiedział całą historję, rozpoczynając od lichwiarstwa Beetle’a, a skończywszy na prośbie prefektów.
— Beetle w roli Shylocka jest dla mnie nowy! — wtrącił King — Słyszałem wprawdzie niejasne pogłoski...
— Przedtem! — wykrzyknął Prout.