loco parentis w stosunku do ich nietkniętych jeszcze tą zarazą kolegów, obowiązany jest do przedsięwzięcia pewnych środków ostrożności.
Orację zakończyło zwrócenie klucza od pracowni.
— Ale co mogła znaczyć historja z nadużyciem złych skłonności młodocianej wyobraźni? — niepokoił się Beetle na schodach.
— Nie przypuszczałem nigdy, że będziesz osłem do tego stopnia, aby się chcieć usprawiedliwiać — mówił M’Turk — Zdaje mi się, że fajno obdrapałem ci kostkę ze skóry. Czemu idziesz z lada idjotą w tany?
— Daj się wypchać z tanami! Rozumiesz, musiałem mu czemś dogodzić, a nie wiem czem — i to mnie boli! Gdybym wiedział, wsypałbym mu jeszcze więcej — ale teraz już za późno. To ci dopiero szkoda! Nadużycie złych skłonności! Co on przez to rozumiał?
— Nic sobie z tego nie rób! Ja wiem tyle tylko, że przecie potrafiliśmy zupełnie uszczęśliwić jeden mały dom. Przepowiadałem to — przypominacie sobie — ale, Boga mego, nie przypuszczałem, że nam się to tak prędko uda.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
— Nie! — mówił Prout stanowczo we wspólnej sali nauczycielskiej — Twierdzę w dalszym ciągu,