Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Następnego dnia Richards, który służył w marynarce jako cieśla i którego obarczano różnemi dziwacznemi zadaniami, otrzymał rozkaz rozebrania desek podłogi w sypialni, albowiem Mr. King był przekonany, że jakieś stworzenie musiało tam zdechnąć.
— Nie możemy zaniedbywać swych prac dla tak błahej przyczyny. Jednakże wiem, iż błahostki zajmują małe umysły: Prawdą jest, iż poleciłem rozebrać po śniadaniu deski pod doświadczonym dozorem Richards’a. Nie wątpię ani chwili, że akcja ta zajmie żywo pewne inteligencje (o ile je tak można nazwać), zwrócone w pewnym kierunku; z drugiej strony jednak każdy uczeń mego domu, któryby w tym czasie pojawił się na schodach, wiodących do sypialń, ipso facto jest winien trzysta wierszy kary.
Chłopcy nie zebrali się na schodach, ale czekali przed domem Kinga. Richards miał donieść o wszystkiem z dymnika i — o ileby to było możliwe — pokazać trupa.
— To kot, zdechły kot!
W oknie pokazała się purpurowa twarz Richards’a. Biedak przez dłuższy czas czołgał się na kolanach w świątyni śmierci.
— Kot? Co za blaga! — krzyczał M’Turk — To z pewnością mikrus, który umarł zeszłego kursu. Trzy „hurra!“ dla zmarłego mikrusa King’a.