Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Cave! — rzucił Beetle cichym głosem, spostrzegłszy Kinga, wychodzącego z korytarza.
— I cóż wy tu robicie, moi mali przyjaciele — zaczął nauczyciel — Miałbym dorywcze wrażenie — zechciejcie mnie wyprowadzić z błędu, o ile się mylę — (podsłuchujący parsknęli śmiechem) — że ile razy zastaję was w pobliżu swego domu, powinienbym zastosować wobec was kary i plagi.
— Właśnie szliśmy na przechadzkę, prosz pampsora! — rzekł Beetle.
— I zatrzymaliście się, aby pogawędzić z Rattray’em en route?
— Tak jest, prosz pampsora. Rzucaliśmy trochę piłkami.
(— Rat jest większym dyplomatą, niż myślałem — odezwał się mały Hartopp — Jak widzicie, trzyma się ściśle prawdy. Niech pan uzna etykę tej dyplomacji, Prout!)
— Czyżby? Zabawiałeś się z nimi? No, muszę powiedzieć, że nie zazdroszczę ci wyboru towarzyszów zabaw. Podejrzewam, że mieli zamiar uszczęśliwić cię jedną z tych ohydnych oracyj, na jakie sobie tak bezczelnie pozwalali w ostatnich czadach. Zapowiadam wam surowo, abyście dobrze uważali na siebie w przyszłości. Pozbierać te piłki!
Poszedł dalej.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·