Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A ona powalała mi krwią całą koszulę! — rzekł Beetle.
— Śmierdzę wciąż kotem, mimo że dwa razy już się myłem! — odezwał się M’Turk.
— A ja o mało nie złamałem parasola Beetle’a, wpychając kicię tam, gdzie ma dojrzeć!
Nie mieli sobie już nic więcej do powiedzenia, ale mogli się jeszcze śmiać. Tej nocy w sypialni próbowano manifestować przeciw nim; wyszli natychmiast.
— Widzicie — zaczął Beetle łagodnym głosem, zdejmując szelki — Wszystko pochodzi stąd, że wy jesteście kupą skończonych osłów. Macie zupełnie ptasie mózgi. Powtarzaliśmy wam to chyba nieraz!
— A teraz my sprawimy wam lanie według zwyczaju sypialń. Urągacie nam zawsze, jak gdybyście byli prefektami! — wykrzyknął czyjś głos.
— Nie, kochaneczku, żadnego lania nam nie dacie — odpowiedział Stalky — a nie dacie dlatego, bo wiecie sami, że prędzej czy później dostałoby się wam jeszcze gorzej. My mamy czas. My możemy ze swą zemstą poczekać. A wy zrobiliście z siebie błaznów i przekonacie się o tem jutro, jak tylko King dowie się o waszej rezolucji. Jeśli was najdalej do jutra wieczór szlag z tego powodu nie zacznie trafiać, gotów jestem — gotów jestem zjeść własny kapelusz.
Ale zanim jeszcze na drugi dzień dzwonek zawołał na obiad, już uczniowie Prout’a gorzko żało-