Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tym razem zgromadzenie jest w sprawie waszego zachowania się.
— Doskonale. Kłaniaj się im ode mnie... Jest! — huknął, usłyszawszy swe nazwisko i natychmiast galopem pognał korytarzem.
Stalky i M’Turk, skacząc jak kozy, w podskokach i susach poprowadzili zadyszanego Beetle’a ku drodze królików. Tam, z pod kupy kamieni wyciągnęli trupa świeżo zabitego kota. Dopiero wówczas Beetle pojął i zrozumiał głęboki zmysł tego, co się miało stać, i podniósł swój głos, składając dzięki za to, iż są na świecie wojownicy tak mądrzy, jak Stalky i M’Turk.
— Tłusta jest ta stara kicia, co? — pysznił się Stalky — Jak myślicie, długo potrwa, zanim się rozśmierdzi trochę w zamkniętej przestrzeni?
— Rozśmierdzi! Co za ordynarne wyrażenie! — wykrzyknął M’Turk — Biedna kiciunia nie może wyzionąć ducha pod podłogą sypialni Kinga, abyś jej nie obsypywał haniebnemi wyzwiskami.
— Ale dlaczego ona zdechła pod podłogą? — odezwał się Beetle, który myślał o przyszłości.
— Nie bój się! Nie będą o to pytali, jak ją znajdą!

— Kot może patrzeć na króla[1]. — M’Turk stoczył się ze wzgórza, śmiejąc się ze swego kalamburu.

  1. Kalambur nie do przetłumaczenia. „King“ znaczy po angielsku król.