Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I uśmiechnął się do siebie w zadumie Jmć pan Ryszard.
— Gdyśmy dojechali do jego domu, już nam z głowy wywietrzała myśl o niedawnym boju. Choć dochodziła już północ, świetlica pełna była mężów i kobiet, oczekujących wieści z pola bitwy. Wtedy to po raz pierwszy obaczyłem panią Aeluevę, siostrę Hugona, o której on nam opowiadał jeszcze we Francji. Ujrzawszy mnie, krzyknęła dzikim głosem i pewnoby mnie kazała powiesić w tejże godzinie, gdyby nie ujął się za mną jej brat, opowiadając, iżem darował mu życie (o tem, że ocalił mnie od śmierci, nie wspomniał ani słówkiem) i że nasz książę odzierżył w bitwie zwycięstwo. A gdy takie szły targi o nędzny mój żywot, nagle Hugon zatoczył się i padł nieprzytomny na ziemię, osłabiony krwi upływem.
— Z twojej to winy się stało! — krzyknęła na mnie pani Aelueva, poczem uklękła przy bracie, wołając, by przyniesiono wina oraz opatrunki.
— Gdybym był przewidział, co się stanie — odezwałem się, — tedybym jemu kazał jechać, a sam poszedłbym pieszo. Alem nie przeczuwał niczego. On pomógł mi dosiąść konia i szedł przy mym boku, nie skarżąc się wcale, owszem gawędząc wesoło. Daj Boże, by on przeze mnie nie ucierpiał szkody.
— Juści, winieneś się o to modlić! — rzekła ona, wydymając wargę. — Będziesz powieszon, jeżeli brat mój umrze.