Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

list w więzieniu, to nie kto inny, tylko Teodozjusz wyprawił ów okręt, który miał nam przywieźć to pismo. Jeżeli zaś mógł przysłać statek, tedy może przysłać i posiłki.“
— „Cóż nam z tego przyjdzie?“ odburknął Pertinax. „Służymy Maximusowi, a nie Teodozjuszowi. Nawet gdyby jakimś cudem bożym Teodozjusz przysłał wojsko i ocalił Wał, nie możemy oczekiwać czego innego niż takiej śmierci, jaką poniósł Maximus.“
— „Naszą rzeczą jest bronić Wału, bez względu na to, który cesarz umiera, a który innych zabija“ odpowiedziałem.
— „Słowa te godne są brata twego filozofa“ ofuknął mnie Pertinax. „Co do mnie, jestem człowiekiem bez nadziei, więc nie gadam tak uroczyście i od rzeczy! Zbudź załogę!“
— Powołaliśmy wszystkich pod broń i cały Wał od końca do końca obsadziliśmy zbrojnymi ludźmi. Starszyźnie oznajmiliśmy, że rozeszła się pogłoska o zgonie Maximusa, która może na nas ściągnąć najazd Skrzydlatych Kołpaków, lecz gdyby nawet owa pogłoska okazała się prawdziwą, można być pewnym, że Teodozjusz, chcąc ocalić Brytanję, przyśle nam pomoc... przeto powinniśmy trwać niezłomnie na posterunku... Wierzcie mi, moi drodzy, aż dziw bierze, gdy się widzi, jak ludzie znoszą złe wieści! Nieraz najsilniejszy człowiek staje się wówczas słabym jak mucha, a słaby głowę podnosi i bogom siłę zabiera. Tak było i z nami. Ostatecznie jednak Pertinax dzięki swym