Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiej fosy, by wypożyczyć sobie stamtąd trochę żelaziwa; spalacie nam wrzosy, które są jedynem naszem żniwem; napastujecie nas wielkiemi kuszami albo kryjecie się za Wał i prażycie nas greckim ogniem. Jakże przeto mogę zapobiec temu, by nasza młodzież dawała posłuch Skrzydlatym Kołpakom... zwłaszcza zimą, kiedy głód nam doskwiera? Nasza młodzież powiada: „Rzym nie umie ani wojować ani rządzić, a żołnierzy dobiera sobie spośród Brytańczyków. Skrzydlate Kołpaki pomogą nam rozwalić Wał. Pozwól, byśmy im pokazali tajne przejścia przez trzęsawiska.“... Czy ja pragnę tego? O, nie!“ To mówiąc, splunął jako wąż przez zęby. „Choćby mnie miano spalić żywcem, dochowam wiernie tajemnic mego narodu. Dwaj moi chłopcy mówili prawdę. Zostaw Piktów w spokoju. Pokrzepiaj nas, pocieszaj i nakarmiaj... ale zdaleka, z ręką na plecach. Parnezjusz nas rozumie. Niech więc on obejmie dowództwo nad Wałem, a ręczę ci, że z łatwością utrzymam naszą młodzież w spokoju...“ (tu trzasnął w palce) „ot, przez rok cały. W następnym roku nie tak łatwo mi pójdzie. W trzecim roku... być może! Widzisz, daję ci całe trzy lata. Jeżeli przez ten czas nie dowiedziesz nam, że Rzym jest silny w ludzi i groźny orężem, zapowiadam ci, że Skrzydlate Kołpaki zaczną rozwalać Wał od jednego i drugiego morza, a gdy spotkają się w środku, tedy już będziecie musieli stąd uchodzić. Jabym się tem nie martwił, gdyby nie to, iż wiem dobrze, że gdy jedno plemię wspiera drugie, ma zawsze