Strona:Rudyard Kipling - Puk z Pukowej Górki.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w Egipcie (zdaje mi się, że w Antinoi), ale od owego czasu nie miałem o nim wieści.
— Najstarszy mój brat poznał pewnego greckiego filozofa i oświadczył ojcu, iż zamierza osiąść na roli jako ziemianin i myśliciel. A trzeba ci wiedzieć — (tu oczy centurjona zmrużyły się figlarnie) — że ten filozof, który go do tego skłonił, miał długie włosy...
— Myślałam, że wszyscy filozofowie są łysi — rzekła Una.
— Nie wszyscy. Mój brat miał dobry gust w filozofji, bo wybrał sobie za żonę piękną dziewczynę. Jego postanowienie było mi bardzo na rękę, bo miałem zawsze pociąg do wojaczki i obawiałem się, że będę musiał siedzieć w domu i doglądać gospodarstwa, a brat zabierze mi... to!
To mówiąc, stuknął ręką w wielką błyszczącą tarczę, która nie zdawała się mu zawadzać ani ciężyć.
— Byliśmy więc wszyscy zadowoleni, jak to młodzi!... i z całym spokojem, niefrasobliwie, wracaliśmy leśną drogą do Clausentum. Ale gdyśmy dojechali do domu, nasza ochmistrzyni Aglaja odrazu spostrzegła, co się z nami stało. Pamiętam, jak stała przy wrotach, trzymając pochodnię nad głową, i patrzyła na nas, wspinających się wąską ścieżką, wiodącą śród skał od przystani. „Hej, hej!“, zawołała. „Odjechaliście stąd dziećmi, a wracacie jako dorośli mężczyźni i niewiasta!“ Potem ucałowała matkę, a matka rozpłakała się.